W Szeged powiedziano nam, że do granicy możemy dotrzeć jedynie taksówką za 50 euro. Zdecydowalismy zatem spróbować znaleźć cokolwiek innego, co jechałoby w kierunku granicy. Na dworcu autobusowym, po wymianie waluty po złodziejskim kursie u taksówkarza, dogadaliśmy się z grupką młodych Węgrów, którzy nam pomogli kupić bilety do małej wsi Roszke, która leży blisko przejścia granicznego.
Granicę przeszliśmy pieszo, w nocy, wzbudzając zainteresowanie strażników. Widząc, że łapiemy stopa wskazali nam miejsce, gdzie najłatwiej jest złapać okazję. Faktycznie ? nie czekaliśmy ani minuty - zabrał nas Apo, turecki kierowca TIRa, który jechał prosto do Stambułu. W ten sposób stał się on łącznikiem pomiędzy tym, co znamy, a Turcją ? odległym krajem, gdzie znajdował się nasz pierwszy cel ? ARARAT.